W moim końcu jest mój początek

wtorek, 25 listopada 2014

the end, fine, fin, lõpp, dulo, ende, кінець, pabaiga. KONIEC.

Minęło tyle czasu.
Na dworze panował mróz, świeciło słońce, które oplatało swoimi promieniami bezlistne gałęzie drzew. W domu było ciepło, cicho, spokojnie. Siedziała przy oknie popijając cytrynową herbatę. Przez moment jeden z promieni zatrzymał się na jej oku, myślała, że to błysk ożywienia. Było to jednak złudzenie. Już tyle czasu siedziała cicho, udając, że go nie widzi. Co więcej, udawała, że na tym świecie nie dostrzega niczego, tylko ten kubek herbaty, który uparcie trzymała w dłoniach, jakby tylko to potrafiła utrzymać w swoim życiu przez dłuższą chwilę.
— Co się dzieje?- zapytał
— Nic godnego uwagi.
— Doprawdy?
— Tak. Ja tylko cicho się zastanawiam nad swoim życiem.
— I do jakich wniosków dochodzisz?
— Nic mi w życiu nie wychodzi.
— Nieprawda.
— Proszę potwierdź swoje stwierdzenie, czymkolwiek.
— Jesteś piękną,  zdolną dziewczyną...
— Nie o to mi chodziło. Potrzeba czegoś więcej. Ja żyję by żyć, robię to co mi każą, po co? Bo nie potrafię wziąć życia we własne ręce. Nie potrafię rozmawiać z ludźmi, chyba nawet nie mam przyjaciół, udaję by być bliżej nich. Czy to na tym ma polegać? Wmawiam sobie codziennie, że zacznę spełniać swoje marzenia, ale to jeszcze nie ten czas nie ten moment i muszę poczekać. Wiesz co to oznacza?
— Co to oznacza?
— Że nigdy nie będę miała śmiałości o nie zawalczyć. Boję się,  potrzebuję kogoś kto mi pomoże.
— Znam jedną taką osobę.
— Kim ona jest?
Poprawiła kosmyk swoich kręconych włosów i odkręciła się do niego z nadzieją. Wreszcie jakieś emocje na jej twarzy.
— Jesteś nią Ty.
— Ja?
— Tak, Ty.
Spuściła głowę.
— Czyli znowu zostałam sama.
— Ty jesteś jedyną blokadą, która przeszkadza w spełnianiu swoich marzeń. Ty i tylko Ty możesz sama sobie pomóc. Bardzo brak Ci wiary w siebie.
— A co jeżeli odzyskam wiarę w siebie?
— Wtedy znajdą się ludzie, którzy staną się Twoimi przyjaciółmi i pomogą Ci spełniać marzenia. Tylko pamiętaj o jednym.
— O czym?
— Nie pozwól by narodziły się w Tobie chore ambicje, egoizm i arogancja.
Uśmiechnęła się kącikiem ust.
— Przyrzekam, że do tego nie dopuszczę.
Ściana. Cisza. Okno.
— Michał jest coś jeszcze...
— Tak wiem...
— Co? Skąd wiesz?
— Po prostu wiem. Ja Ciebie też kocham. Nie przestanę. Nie potrafiłbym.
Ciepłe ramiona. Łomot w klatce piersiowej. Wilgoć na policzkach.
"Oto Twoja utopia, Ido" szeptała.

______________________________________________________________________







poniedziałek, 24 listopada 2014

yesterday

"Co ten wariat sobie wyobraża? Że ja szukam miłości biednego Michała? Przecież nazbyt go szanuje, by dawać mu złudne nadzieje. Zawsze go szanowałam? A może nie? 
Okazało się, że siostra Irka, chciała wyjechać za granicę, by pomagać w Górskim Karabachu podczas zamieszek. Zrobiła to dla siebie. Chciała się czuć potrzebna. Chciała pomagać rannym, po tych latach rozwiązłego trybu życia na osiedlu w rodzinnym mieście. Wiedziała, że rodzice jej na to nie pozwolą, zawsze ją upominali, by się szanowała, lecz ona nie słuchała. Chciała to zmienić, ale oni nazbyt ją kochali, by dać jej narażać życie w tym kraju pełnym zamieszek, gdzie wojna wisiała w powietrzu. Wtedy tak jak w moim przypadku pojawił się Kuba. Ten chłopak odmieniał życie innych, sprawiał, że stawało się ono łatwiejsze, bo ludzie zaczynali postrzegać rzeczy, które tak naprawdę były obok, leżały tak blisko. Trzeba było tylko po nie sięgnąć. Od nich zależało życie. Nadawały one nowy wymiar człowieczeństwu. Powiedziałam o wszystkim Irkowi, odpowiedział tylko, że to pewnie było jedyne wyjście dla jego siostry, dlatego nie mogła postąpić inaczej i choć on teraz cierpi i boi się o nią, to wie, że robi ona coś ważnego, coś na co wielu innych nie byłoby stać i że jest z niej dumny. Potem zadzwonił do mnie, był szczęśliwi, bo jego rodzice poznali prawdę, wiedzieli, że ich córka żyje i nie odeszła tak po prostu. Owszem także się o nią bali, ale wierzyli, wierzyli, że wróci.
Kuba zniknął. Skąd się pojawił, kim był? Tego nie wiem. Najwyraźniej uważa, że wypełnił on jakaś ważną misję w moim życiu. Jaką? Nie wiem i nie wiem też, czy kiedykolwiek się tego dowiem. Ciekawe ilu ludziom jeszcze pomógł. Skąd wiedział o naszych problemach?
Michał... Nic nie rozumiem."
Zeszyt, litery, wyrazy, zdania, pióro. Trzask. Pukanie do drzwi. Drzwi. Nikogo nie ma. Wycieraczka. Kartka? Ładne pismo. 
"Ido, nigdy nie przestawaj przeszukiwać własnego serca. Wybierz się na długi spacer po nim. K."

_______________________________________________________________________


poniedziałek, 17 listopada 2014

Iluzja

— Wiesz co jest najgorsze Ty idioto? Że człowiek całe życie poszukuje prawdziwej miłości, która przyniesie mu szczęście i która da mu niesamowity spokój, spokój w sercu-taki ciepły i leczniczy spokój, mówiący szeptem "Tak znalazłeś, jesteś zdolny do tego, by kochać. Potrafisz to. Umiesz. Opanowałeś zdolność kochania". Potem człowiek tyle czeka na tę miłość, że nie ma już więcej sił. Chce tylko spokoju, czucia się potrzebnym, poczucia bezpieczeństwa przy jakimś drugim człowieku, który tak jakby "żyje dla nas, a my dla niego". Wystarczy nam tylko iluzja miłości, coś co nią nie jest, a co pozornie ją przypomina. Zgadzamy się na taką miernotę, a potem płaczemy, że jesteśmy nieszczęśliwi. I wiesz co Kuba? Gdy dostałam Twojego SMS'a chciałam po prostu Cię zignorować. Zostawić. Nie przyjść na to spotkanie, ale ja tak bardzo jestem otumaniona iluzją miłości, że jestem tu teraz i co więcej, zgadzam się na to byś zabrał mnie do tej Twojej utopii, która jest pewnie jedną wielką ściemą. Nie wiem, nic nie wiem, ale chcę się łudzić, że to jest prawdziwa miłość. Chociaż wiem, że to nieprawda. 
Cisza. Długa, koniec tajemniczych oczu. 
— Czemu milczysz Kuba? Chyba powiedziałam Ci to, co miałam powiedzieć. Zabierz mnie tam gdzie zabrałeś siostrę Irka. No zrób to!
— Dlaczego z Michała nie uczyniłaś swojej iluzji miłości? Przecież Cię kocha...
— Czemu o Nim mówisz?
— Kiedyś o Nim wspominałaś.
— Bo to ja jestem iluzją miłości dla Michała.
— Czyżby?
— O co Ci chodzi.?
— Żegnaj Ido. Oto Twoja "utopia"czyli to, czego pragniesz tu na ziemi. 
 _______________________________________________________________________ 





niedziela, 9 listopada 2014

la bella y la bestia

Sufit, ten brudny. Podłoga. Kawa. Tak Chce kawy. Kapcie. Ściana, marna tapeta, odkleja się. Drzwi, białe, źle pomalowane, z grudkami. Szafa, przejście, okno. Oślepiające światło. Szafki, czajnik, stary, elektryczny, robi złą herbatę. Naczynia, filiżanka. Blat. Pstrokaty, denerwujący, za jasny, a przecież szary. Słoik z kawą-najtańszą, niesmaczną, ale skuteczną. Filiżanka. Czajnik, czarny płyn. Stół. Podniesione ciśnienie, gorący dotyk na ustach. Nie, to już nie ten sam dotyk co wtedy. Wyświetlacz telefonu. Nic, żadnego SMS'a.
Pół godziny.
Godzina.
Dwie godziny. 
Irytacja, wstręt, zawód.
Gdyby tylko to, ale jest jeszcze tęsknota. 
Irek wszystko jej opowiedział. Wtedy w Parku Magnoliowym, gdy straciła przytomność, on prawie go poznał, ale nie był pewien. Tydzień temu, gdy robił jej zdjęcia, już był. Kuba, jej Kuba. Człowiek, który miał odmienić jej szare i smutne życie, okazał się zwykłym krętaczem i oszustem. Irek opowiedział, całą historię swojej siostry, która kiedyś się z Nim spotykała. Też miał odmienić jej życie na lepsze, tak by stało się ono ciekawsze i pełne wielkich uniesień. Odseparował ją od rodziny, a potem, zabrał za granicę do jakiejś utopijnej krainy szczęścia, której położenie jest bliżej nieznane. Irek twierdzi, że wyjechała dobrowolnie, ale kto go tam wie. Jak mogła być taką idiotką, dlaczego SMS od chłopaka z przystanku, nie wydał jej się dziwny?  Dlaczego myślała, że dla Jakuba była osobą jedyną i wyjątkową? 
Była "jedną z wielu", nieważne w jakim sensie. 
Dźwięk SMS'a. Drżenie. Wyświetlacz. Irek.
"Piękna, wygraliśmy konkurs! Nareszcie docenili Mój rysunek. Dziękuję!!! Może to oblejemy?"
Tak, oblejemy, myśli.
Kolejny dźwięk wiadomości, teraz?
Teraz się boi.
__________________________________________________________________________


sobota, 8 listopada 2014

znaleźć szczęście

Miękki dotyk trawy, który przyjemnie łaskotał ją po plecach. Gałęzie zielonych drzew, a za Nimi piękne niebieskie niebo, bezchmurne. Nareszcie słoneczny dzień. Obiektyw.
— Bardzo ładnie, ręka wyżej, poczekaj poprawię Ci włosy.
Dotyk
— Teraz jest ładnie. Tak trzymaj. 
Obiektyw.
— Ooo tak... To zdjęcie jest idealne, taką Cię narysuję.
— Dziękuję Irku. Muszę już iść, Kuba na mnie czeka. 
Burza blond włosów, jasne i niebieskie oczy.
— To jest K u b a?
— Tak, to jest Kuba. 
Teraz jest już widoczna tylko burza blond włosów. Rozwianych. 
— Irek, dlaczego on ucieka? 
— A więc jednak się nie myliłem...

_______________________________________________________________________





czwartek, 6 listopada 2014

hvem du er

Chłopak z przystanku, ten sam, o tych samych tajemniczych oczach. Patrzy w te oczy, odwraca się, widzi parking.
 — Nie idź! Wiem zachowałem się jak dziecko, ale ja widzę w Tobie... Widzę coś takiego co mnie przyciąga i wiem, że razem możemy odmienić to życie.
— Po prostu Ci się podobam, to normalne, wydaje Ci się, że jestem kimś wyjątkowym, ale gdy mnie poznasz to wydam Ci się zwyczajną, szarą osóbką, którą zostawisz, zanim zanudzisz się z nią na śmierć. 
— Mylisz się. Wiem co robię i nie szukam na siłę miłości. 
— Skąd masz Mój numer?
— Byłaś nieostrożna. Kiedyś w jakimś starym telefonie sprawdzałaś procentową ilość baterii, pod spodem był Twój numer. 
— To przecież trwało moment, jak mogłeś go zapamiętać?
— Jestem wzrokowcem. To co? Może zatańczymy?
— Nie lubię takich miejsc, prosiłam Cię, żebyś mnie stąd zabrał...
— ...Kuba.
— No tak, miło mi Ida.
— Piękne imię.
Uśmiech, blada skóra, kości policzkowe, pieprzyk pod nosem po prawej stronie.
— To dokąd mnie zabierasz?
—Park Magnoliowy?
— Zgoda.
— I widzisz?! Nie będziemy się razem nudzić!
Śmiech, słodki, dźwięczny.
— Dlaczego?
— Z dziewczyną, która mdleje nie można się nudzić. 
Dotyk. Dotyk na lewej ręce, ciepły, delikatny. Dotyk na wargach. Gwiazdy...

______________________________________________________________________





sobota, 1 listopada 2014

Maybe

Zagubienie. Pustka. Dom. Michał nie przychodzi. Zraniła go. Odtrąciła. Dlaczego? Jest teraz samotna. Zaraz. Club na Grochowej. Ulica, zimno, wrzaski, chaos, bramka, ochroniarz, obleśne uśmieszki, tańczące pary. Światła, rażące kolory, natrętni mężczyźni. Dym. Sufit. Nie widzę go, jest ciemność. Muzyka, powtarzające melodie, pojedyncze słowa. Blond włosy, niebieskie oko, w którym odbijają się zielone światła.
— Myślałem, że nie przyjdziesz. 
— Zabierz mnie stąd. 
— Dlaczego? 
— Jestem tutaj zagubiona. Czuję się osaczona. Zabierz.
Tłum, oślepienie, drzwi, ochroniarz, parking, zimno, latarnia, beton.
— A więc to Ty. Mogłam się tego spodziewać. Nie rozumiem jak... Czego Ty oczekujesz?
— Oczekuje tego samego co Ty.
— Czyli?
— Odmiany. 

______________________________________________________________________