Wiesz on miał Różę, białą. Miał ją w swoim ogrodzie. W ogrodzie zabiedzonym, pełnym obumarłych roślin, ale miał Różę. Dbał o nią i pielęgnował ją. Gdy już tak codziennie zaglądał do swojej Róży, by się nią opiekować, zauważył biedę panującą w ogrodzie. Zaczął więc pielęgnować i ogród.
Po pewnym czasie jego ogród wyglądał wspaniale, a biała Róża była jego największą ozdobą.
Chciał Róże mieć zawsze przy sobie. Więc zerwał ją delikatnie i wsadził do wazonu. Biała Róża nie miała mu tego za złe. Wiedziała, że nadal będzie żyła dla niego. Bez różnicy było to czy to będzie ogród czy wazon stojący na stoliku przy jego łóżku.
Miał białą Różę.
Pewnego dnia ujrzał czerwoną Różę. Piękną, tak że zapierało dech w piersiach. Musiał ją mieć. Co z tego, że miał już Różę, białą Różę, chciał inną, czerwoną, była piękna, piękniejszej nie widział.
Białą wyrzucił do kosza, a czerwoną wsadził do wazonu białej. Czerwona Róża mieszkała w wazonie białej Róży i piła jej wodę.
A ogród został zniszczony.
Biała róża zwiędła.
Nie mam pojęcia, czy jego oczy to widziały.
Jeśli tak, to pewnie dlatego ogród zaczął krwawić.